„Czy może być prawdą to, że ty i ja
także jesteśmy synami i córkami Boga, tak samo jak Jezus był synem
bożym? Czy może raczej uważasz, że powinniśmy padać na kolana w poddaniu
się władzy wybawcy, którego ukrzyżowano?”
Jest to fragment recenzji kolejnej
książki rzekomo wyjaśniającej czym jest prawdziwe, niezniekształcone
naukami Kościoła chrześcijaństwo oraz podsumowanie wielu współczesnych
modnych ideologii, przenikających niestety coraz bardziej także do
Kościoła. Na portalu ekumenizm.pl można przeczytać
informację dotyczącą zmian w formule chrzcielnej w Kościele
Anglikańskim. W myśl owych zmian rodzice i chrzestni nie będą już
wyrzekać się diabła i „wszelkiej rebelii skierowanej przeciwko Bogu” a
także nie będą już pytani czy „poddają się Chrystusowi jako Panu”
ponieważ „pojęcie poddania spotkało się z dezaprobatą kobiet
sprzeciwiających się idei poddaństwa” No cóż, ja też jestem kobietą, w dodatku
egalitarystką, a jednak myśl o poddaniu się Bogu nie wzbudza we mnie
sprzeciwu, ale przeciwnie, wielką radość. A co do pierwszego cytatu,
oczywiście, jestem córką Boga przez łaskę (podczas gdy Jezus jest Jego
Synem z natury) ale nie przeszkadza mi to, żeby padać na kolana w
poddaniu się władzy Wybawcy, którego ukrzyżowano. W ogóle nie widzę
sprzeczności pomiędzy jednym a drugim. I padam przed Nim na kolana nie
dla tego, że „uważam, że powinnam” ale dla tego, że Go kocham.
Niedawno przeczytałam na blogu
teologicznym „Kleofas” zdanie, które wspaniale oddaje moje uczucia i
przekonania: „kochać, to chcieć być przez kogoś drugiego i dla niego.
Najbardziej kochający jest też najbardziej zależny, ponieważ pragnie
zależeć od osoby kochanej. Nieskończenie kochający jest najpokorniejszy,
gdyż nigdy nie chce patrzeć z góry na ukochanego”. Kocham mojego Boga. Dlatego pragnę być
przez Niego i dla Niego, chcę być zależna od Niego, chcę się korzyć
przed Nim, nie po to, aby Mu schlebiać, nie z lęku przed Jego gniewem,
nie po to, żeby coś od Niego uzyskać, ale dla tego, że Go kocham.
Przyjmuję z radością Jego więzy, (por Ps. 2) bo wiem, że są to więzy
miłości. Jakże fascynująca jest możliwość kochania, przekroczenia samego
siebie i całkowitego poświęcenia się Innemu w miłości!
Jednakże przytoczony powyżej cytat z
bloga Kleofas, będący fragmentem dłuższego artykułu Dariusza Kowalczyka
SJ, nie odnosi się wcale do miłości człowieka do Boga, ale do miłości
Boga do człowieka szczególnie wyrażającej się w kenozie Chrystusa.
Zacytuję go jeszcze raz w szerszym kontekście: „A zatem jeśli coś sensownego o
wszechmocnej miłości Boga możemy powiedzieć, to przede wszystkim to, iż
charakteryzuje się ona ubóstwem, zależnością i pokorą. Taką miłość
objawił nam bowiem Jezus Chrystus. W świetle tego objawienia
nieskończenie kochający Bóg jest nieskończenie ubogi, gdyż kochać, to
chcieć być przez kogoś drugiego i dla niego. Najbardziej kochający jest
też najbardziej zależny, ponieważ pragnie zależeć od osoby kochanej.
Nieskończenie kochający jest najpokorniejszy, gdyż nigdy nie chce
patrzeć z góry na ukochanego.” (całość artykułu http://teologia.deon.pl/o-bogu-ojcu-ktory-wspolcierpial/) To Bóg pierwszy mnie umiłował miłością,
która „charakteryzuje się ubóstwem, zależnością i pokorą”, a ja pragnę
odpowiedzieć na Jego miłość. Pragnę być jak On.
Oczywiście rozumiem, że niektórym mogą
się źle kojarzyć słowa „zależność” czy „poddanie”. Mogą oni rozumieć je
jako bierność, brak własnego zdania, bycie zmuszonym do robienia czegoś
przez bezwzględnego dyktatora. Tak właśnie chcieliby władcy tego świata
(osoby mające wpływ na kształtowanie naszych poglądów), żebyśmy
postrzegali zależność od Boga i żebyśmy jak oni odrzucili Jego więzy.
Dlaczego to robią? Ponieważ sami odrzucili Boże więzy i choć lansują
hasła niezależności i samowystarczalności chcą, żebyśmy to im zamiast
Chrystusowi byli poddani. Gdyby przyjęli Boże więzy musieliby
zrezygnować ze swej chęci dominowania nad innymi i stać się jak Bóg-
zacząć służyć innym, a tego właśnie nie chcą.
Papież Benedykt XVI napisał na twitterze
takie zdanie: „Życzę wam, abyście zawsze doświadczali radości płynącej z
postawienia Chrystusa w centrum waszego życia.”
Tego samego życzę również wszystkim Czytelnikom i Czytelniczkom.